W lutym wpadło w moje ręce kilka naprawdę fajnych kosmetyków, które zdominowały moją codzienną pielęgnację i zrewolucjonizowały mój codzienny makijaż. Jesteście ciekawe, o czym mówię? Zapraszam dalej.
Oczywiście w hitach lutego musiała pojawić się paleta Too Faced, Chocolate Bon Bons - cudowny prezent walentynkowy. Odkąd ją dostałam używam jej praktycznie codziennie - makijaż z jej wykorzystaniem to prawdziwa przyjemność. Cienie są świetnie napigmentowane, doskonale się blendują, a całość pachnie prawdziwym kakao. Myślę, że hitem pozostanie na długo.
Równie namiętnie używam ostatnio konturówki do brwi Inglot - pozwala mi uzyskać świetnie podkreślone brwi, utrzymuje się cały dzień bez żadnych poprawek. Wszystkie cienie i kredki do tej pory przeze mnie używane chowają się przy tym malutkim słoiczku. Nasze początki nie były takie różowe, musiałam nabrać wprawy, ale teraz nasze relacje są doskonałe.
W prezencie imieninowym dostałam od mamy Pro Longwear Concealer z MAC, na który czaiłam się od dłuższego czasu. W połączeniu z gąbką Nicka K New York, która znalazła się w walentynkowym beGlossy korektor okazał się idealną metodą na cienie pod oczami. Dobrze kryje, nie zbiera się w liniach pod oczami, nie schodzi w ciągu dnia - do tej pory nic nie sprawdzało się u mnie tak dobrze.
Ostatnio na policzkach króluje u mnie Blushing Heart firmy Makeup Revolution w kolorze Peachy Pink Kisses. O ile paletki tej firmy nie zrobiły na mnie wrażenia, to rozświetlające serduszko stało się moim ulubieńcem w codziennym makijażu - rozświetlam nim szczyty kości policzkowych, aby nadać twarzy świeżości i blasku.
Pielęgnacja ust w lutym stała pod znakiem różowego jajeczka EOS, Strawberry Sorbet - uzależniłam się od zapachu i od miękkich, nawilżonych ust. Jeśli chodzi o kolor - polubiłam się z matową pomadką Kiko, Velvet Mat w kolorze 612. Śliczny kolor do codziennego podkreślenia ust. Nie wysusza i całkiem nieźle się trzyma.
Jak widać moje hity to głównie kolorówka, bo z pielęgnacji nie trafiło się nic szczególnego, oprócz kupionego zupełnie przypadkiem kremu do rąk Palmer's, Olive Butter Formula. Krem okazał się być jednym z lepszych, jakie miałam okazję używać. Ładnie pachnie, szybko się wchłania i radzi sobie z moją strasznie przesuszoną skórą. Miał to być awaryjny krem do pracy, a jesteśmy nierozłączni.
Czy używacie któregoś z moich ulubieńców i podbił też Wasze serca?
Ciekawi mnie ta konturówka do brwi i rozświetlające serduszko :) O tym drugim dość często czytam od jakiegoś czasu, więc chyba muszę w końcu wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńKolor pomadki bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńInglot/Mac/Mur znam, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńPaleta cieni jest mega! Muszą sobie taką sprawić! Tak, tyle się naczytam postów kosmetycznych, tyle rzeczy wpadnie mi w oko, a w mojej wyobraźni widok wysypujących się kosmetyków z szafy :D
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym wypróbować tej paletki :) Fajny wpis ! Obserwuję i liczę na to samo ^^
OdpowiedzUsuńhttp://mixibling.blogspot.com/
"Czekolady" od "Too Faced kuszą mnie od dawna, ale przecież mam tyle cieni... Co nie stoi na przeszkodzie chęci sprawienia sobie kolejnych! :-)
OdpowiedzUsuńFajne kosmetyki :) chyba na coś się skuszę z tego zestawu :)
OdpowiedzUsuńInglot i serduszko mnie zainteresowało :))
OdpowiedzUsuńZ Twoich hitów znam tylko EOS - i bardzo go lubię :D
OdpowiedzUsuńTe opakowania z Too Faced są przeurocze... ;)
OdpowiedzUsuńTa paleta od Too Faced, to moje marzenie już od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńOoo jak ja Ci zazdroszczę tej palety Too Faced! Piękna *.*
OdpowiedzUsuńTa serduszko paletka jest przepiękna, zarówno pod względem wizualnym, jak i kolorystyka cieni jest super skomponowana :)
OdpowiedzUsuńBlushing Hearts uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńps. odpowiedziałam na Twój komentarz odnośnie Lumei - to jest chyba mój najdłuższy komentarz ever ;) w razie pytań pisz śmiało na maila :D