Avon, Szczoteczka do mycia twarzy Cena: w zależności od katalogu (11 zł w cenie regularnej) |
Zachęcona wieloma opiniami, zakupiłam kiedyś szczoteczkę do mycia twarzy z Rossmana. Byłam w miarę zadowolona z efektów, ale czasami zdarzało się, że skóra była po użyciu podrażniona, a oprócz tego było trudno utrzymać ją w czystości i w końcu musiała wylądować w koszu po 2-3 tygodniach. Avonowej szczoteczki używam już jakieś 2 miesiące i nie zanosi się na to, żeby w najbliższym czasie przestała się ona nadawać do użytku.
Szczoteczka z Avonu wykonana jest z elastomeru termoplastycznego (po naszemu: z dosyć miękkiego, elastycznego materiału, przypominającego plastik). Jej powierzchnia pokryta jest malutkimi wypustkami, jak widać na zdjęciu. Jest bardzo praktyczna - po użyciu szczoteczkę wystarczy umyć wodą z mydłem i spłukać, a jest czyściutka i wygląda, jak nowa. Ma niewielkie rozmiary (6,3 x 5 cm) i posiada z tyłu przyssawkę, dzięki której możemy ją sobie przyczepić do ściany pod prysznicem, do wanny lub w dowolnym innym, płaskim miejscu. Przyssawka pełni też rolę uchwytu.
Mycie twarzy szczoteczką to prawdziwa przyjemność. Wypustki przyjemnie masują twarz, jest to bardzo relaksujące i niemal czuć, że krążenie się poprawia. Nie drapią, nie szorują po twarzy. Ciężko przesadzić z siłą nacisku i spowodować jakieś podrażnienia, co przy Rossmanowej szczoteczce zdarzało mi się często.
Przy regularnym stosowaniu zauważyłam oczyszczenie i zwężenie porów. Efekt jest w tej kwestii mniej więcej porównywalny z efektami, jakie daje szczoteczka Rossmana. Niespodzianki pojawiają się dużo rzadziej i zmniejsza się znacznie ilość zaskórników. Mogłam zmniejszyć częstotliwość stosowania peelingu, bez niego skóra i tak jest wygładzona, ma równomierny koloryt i wygląda świeżo - właśnie dzięki tej szczoteczce.
Ostatnio zaczęłam stosować ją również do aplikacji kremów na dzień i na noc. Nakładam krem na twarz i masuję ją szczoteczką. Wydaje mi się, że dzięki temu kremy lepiej się wchłaniają, a oprócz tego sam masaż jest bardzo przyjemny i rozluźniający.
Szczoteczka to świetny gadżet i nie wyobrażam sobie już bez niej pielęgnacji twarzy. Z Rossmanową wygrywa przede wszystkim tym, że łatwiej utrzymać ją w czystości i dłużej nadaje się do użytku, a także jest dużo delikatniejsza, co przy mojej dość wrażliwej skórze jest bardzo ważne. Jedynym minusem jest dostępność - bardzo rzadko pojawia się w katalogach, a kiedy się pojawia, ciężko zdążyć z zamówieniem, zanim skończy się w magazynach. Jednak warto spróbować i zamówić z obecnego katalogu produkt z serii Clearskin, ponieważ wtedy otrzymamy szczoteczkę gratis, a naprawdę warto ją mieć.
Moja ocena:
świetny gadżet,nigdy o tym nie slyszałam;)
OdpowiedzUsuńnaprawde fajna rzecz!:)
mam i nie zamienię jej na żadną inną ;)
OdpowiedzUsuńW ostatnim akapicie napisałaś Rossmannowa zamiast Avonowa. Wnioskuję po reszcie wpisu, że wkradł się tu błąd, bo to raczej Avonową szczoteczkę chwalisz ;)
OdpowiedzUsuńEh... przez Ciebie aż chyba poszukam konsultantki, bo bardzo zaciekawiła mnie ta szczoteczka :) Na nią się nakłada żel do mycia twarzy i masuje, tak?
można nałożyć na nią żel i masować, albo najpierw nałożyć żel na całą twarz i rozmasować szczoteczką :) ja zwykle stosuję pierwszy sposób :) tam jest napisane "z Rossmanową wygrywa" (w domyśle ta Avonowa) :)
UsuńNie powinnam nic czytać w poniedziałki w pracy, bo nie zauważyłam "Z", ani, że na końcu jest "ą" ;) sorry ;)
UsuńNigdy nie używałam, żadnej szczoteczko do twarzy może warto to zmienić.
OdpowiedzUsuńUżywam zwykłej rosmanowskiej szczoteczki do mycia twarzy, ale bardzo mnie zaciekawił Twój post i gdy tylko się nadarzy okazja zakupię taką samą szczoteczkę:) jeszcze tylko mam pytanie ile za nią zapłaciłaś?
OdpowiedzUsuńja zapłaciłam ok. 3 zł, obecnie jest gratis do produktu z serii Clearskin :) była kiedyś też chyba za 7 zł, ale nawet za taką cenę warto ;)
Usuńchętnie zapoluje!
OdpowiedzUsuńMam ale z ebelin, wydaję mi się niesamowicie podobna;D Plus takich silikonowych gadżetów jest ich łatwość w utrzymaniu czystości.
OdpowiedzUsuńwygląda identycznie jak ta z rossmanna :) - mam i bardzo lubię, chociaż teraz moje serce skradła VisaPure ;)
OdpowiedzUsuńodpowiadając na Twój komentarz- jasne będzie recenzja Lumei na moim blogu. na ten moment mogę powiedzieć jedynie, że mnie nic zabieg nie bolał :) mam wrażliwą i bardzo jasną skórę, do tego ciemne włoski, więc właściwie jestem idealną kandydatką do używania tego urządzenia ;)